Gdy się
obudziłam spostrzegłam, że nie jestem już tam gdzie zasnęłam… Chciałam
rozejrzeć się by wiedzieć gdzie jestem, ale ostre światło porannego słońca bezlitośnie
poraziło moje oczy i uniemożliwiło „rozpoznanie terenu”. Po omacku stoczyłam
się z łóżka i stanęłam tyłem do okna by nie narazić się na kolejne chwilowe
oślepienie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Panował tu przerażający porządek.
A może tylko mi się taki wydawał, bo sama byłam niezłą bałaganiarą. Nagle
uświadomiłam sobie, że ktoś jest w łazience. To pewnie ta osoba, dzięki której się
tu znalazłam. Stwierdziłam, że wypada mi na tego kogoś poczekać i podziękować
czy coś. Siadłam więc na fotelu, który znajdował się w rogu, a że należałam do
osób, które nie potrafiły siedzieć bezczynnie, wzięłam ze stołu jakieś zdjęcia
i zaczęłam je przeglądać. Na jednej fotografii znajdowały się jakieś dzieci, na
drugiej para staruszków-pewnie dziadkowie, na innym góry... Jedna fotografia szczególnie
przykuła moją uwagę. Chłopak i dziewczyna siedzieli na schodach obejmując się. Jak
słodko-pomyślałam. Ale po chwili dotarło do mnie kim jest chłopak ze zdjęcia.
Odwróciłam kartonik na drugą stronę: Elena & Peter-na zawsze razem.
12.08.2011. Trochę mnie to zabolało, chociaż nie miałam prawa być zazdrosna, to
była jego dziewczyna, a mojego imienia nawet nie znał. Gapiłam się na zdjęcie,
jakbym próbowała wyczytać z niego coś więcej. Nie zauważyłam, że ktoś nade mną
stoi.
-Zostaw
to!-usłyszałam zdenerwowany głos chłopaka. Momentalnie podniosłam się na równe
nogi.
-Przepraszam!
Ja nie powinnam…-zaczęłam się plątać-Jestem taka głupia! Nie pomyślałam nawet…
-Po
prostu odłóż to i wyjdź-powiedział krótko.
Spojrzałam
na jego twarz. Wcale nie był zły. Raczej przestraszony i jakby smutny. Czułam
się winna, ale przecież nic strasznego nie zrobiłam. Chwyciłam swoją torbę i
jak najszybciej potrafiłam wyszłam z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Nawet
nie podziękowałam. Ale tak właściwie to czy miałam za co? Było mnie kurde nie
ruszać! Czułam się dziwnie. Nie wiedziałam co było powodem jego zdenerwowania,
ale wiedziałam, że musze się tego dowiedzieć.
Idąc
powoli korytarzem, nie zauważałam co się dookoła mnie dzieje.
-An!
Gdzieś ty się podziewała! Cała rodzina cię szuka! Myślisz, że to jest zabawne!?
-Grzeeeesiuuuu!
Też się cieszę, że cię widze!-odpowiedziałam z ulgą. Lepszy znajomy wróg niż
nieznajomy-sama nie wiem kto, ale naprawdę ucieszyłam się na widok męża mojej
kuzynki.-Było się tu i tam-powiedziałam rozbawiona miną do Austriaka.
-Ty się
nie śmiej! Powiedz mi lepiej co robi u ciebie półnagi Vladimir!
O Boże!
Vladi! Wspomnienie jego nocnych przygód sprawiło, że wybuchłam śmiechem.
-Kolega
dobrze się zabawił! Ale ja nic więcej nie wiem!
-Ty się
czegoś nawdychałaś???-powiedział zdezorientowany blondyn-Nie ważne. Idź coś ze
sobą zrób, bo wyglądasz strasznie!
-Ty też
jesteś piękny-rzuciłam do niego i zniknęłam za drzwiami mojego pokoju.
Rzeczywiście,
Bułgar wciąż tam był. Jak gdyby nigdy nic siedział sobie w ręczniku i oglądał
tv. Ciekawe gdzie podział swoją lubą…
-Vladi!
Przyjacielu! Nie uważasz, że na ciebie już czas?-zapytałam go.
-Ale ja
nie mam się w co ubrać.-powiedział zasmucony.
Kurde!
Człowiek! Co mnie to!
-Ty!
Patrz! Tam są chyba twoje ubrania!-wskazałam na balkon.-Idź sprawdź!
Wstał
posłusznie i wyszedł na balkon.
-Nie!
Tu ich nie ma!-krzyknął.
-No to
szukaj dalej!-odpowiedziałam i zamknęłam mu drzwi przed nosem. Biedak musiał
teraz chodzić po balkonach z nadzieją, że ktoś się nad nim zlituje i wpuści do
środka. Shit happens. Ja musiałam się ogarnąć, bo Grzesiu miał trochę racji-nie
wyglądałam dobrze. Trzeba było wyglądać jak człowiek.
Po
jakichś dwóch godzinach nadeszła pora by opuścić ten „cudowny” hotel. Ubrana w
jeansowe shorty, luźny t-shirt, znoszone trampki i z okularami
przeciwsłonecznymi na nosie, wyszłam z pokoju. Na korytarzu i w holu było tyle
narodu, że ciężko było się przecisnąć. Rodzice kazali mi czekać w samochodzie.
Zapakowałam do auta moje rzeczy, ale nie miałam ochoty na smażenie się w środku.
Było ze 30 stopni. Oparta o maskę pojazdu obserwowałam jak parking powoli się
opróżniał. Pomachałam do Norwegów, którzy jak idioci machali do przez jakieś pięć
minut. Z Polakami się nie żegnałam, bo mieli jechać za nami i rozstać się mieliśmy
dopiero na granicy naszego cudownego kraju. Co jakiś czas popijałam lodowatą
pepsi.
-Jesteś
okrutna!-usłyszałam za swoimi plecami.
Odwórciłam się. Moim oczom ukazał się mój "przyjaciel" z wesela. Idealna fryzura, idealnie dobrane ciuchy i drogie okulary na nosie. I ta oczywista uroda...-no ken!-Zupełnie nie mój typ.
-Co ja
takiego zrobiłam?-zapytałam roześmianego chłopaka.
-Spotkałem
Vladimira w samym ręczniku. Stał sobie na moim balkonie i błagał o litość.
Wiesz coś o tym?-zrobił śmieszną mine.
-Oj
Andreas, Andreas. O co ty mnie posądzasz!? Kolega nadużył sobie mojej
gościnności i musiał dostać kare.
-Już
dobrze, dobrze. Winny się tłumaczy. To co za nocna akcja była? Podobno nie
miałaś gdzie spać. Było przyjść do mnie!-głupkowato się uśmiechnął.
-Chciałbyś!-wyśmiałam go-Poza tym mi wcale nie było wtedy do śmiechu.
Opowiedziałam
mu o moich nocnych przygodach. O dziwo Niemiec okazała się bardzo dobrym
słuchaczem. Sama się sobie dziwiłam, bo nie wiem czy opowiedziałabym o tym co się
stało najlepszej przyjaciółce, a jemu zwierzyłam się ze wszystkiego.
-No i
teraz zastanawiam się o co chodzi. Co go tak zdenerwowało. Musze się to
wiedzieć!
-Hmmmm…-blondyn
chwile się zastanowił-Nie mam pojęcia… Ale się tego dowiemy.-uśmiechnął się do
mnie.
Nie
dane mi było dowiedzieć się co ken miał na myśli mówiąc „MY” , bo pojawili się
moi rodzice. Uścisnęłam chłopaka na pożegnanie(pewnie i tak go już nigdy nie spotkam) i wpakowałam się do samochodu.
W
drodze zorientowałam się, że w mojej kieszeni coś jest. Była to pognieciona
serwetka na której widniał numer telefonu i podpis A. Niewiele myśląc napisałam
na ten numer:
Ja: Masz
jakiś plan?
A: Jeszcze
nie, ale don’t worry! Coś wymyślimy ;)
Uśmiechnęłam
się do telefonu.
To był początek
naszej pokręconej przyjaźni…
Rozdział numer dwa. Co myślicie? Mi się nie podoba, to wszystko miało być inaczej. Myślałam, że dłuższy wyjdzie... No ale shit happens. Może trzeci będzie już taki jakbym chciała ;)
Czy An. spotka jeszcze skoczków? Jaki plan ma A.? Tego dowiecie się w następnym odcinku!
Jaką tajemnice skrywa Peter? Tego na pewno się nie dowiecie! :p
Czy An. spotka jeszcze skoczków? Jaki plan ma A.? Tego dowiecie się w następnym odcinku!
Jaką tajemnice skrywa Peter? Tego na pewno się nie dowiecie! :p
Świetny ! Uwielbiam twojego bloga i czekam na następny ! Życzę weny ! ;P Pozdro ;D
OdpowiedzUsuńElajza!!
OdpowiedzUsuńcałkiem, całkiem. :D
nie no żart. :P podoba mi się. :) kolejny rozdział, który czytam i banan mi z ust nie schodzi. :P
także ten, czekam na kolejny rozdział. :)
Fannemenalna.
Jakie świetne! :D
OdpowiedzUsuń'Valdi! Przyjacielu!'
Dziewczyno jestem fanką twojego stylu pisania ;D
Świetny rozdział :D Ken hahahah, ale uwielbiam Wellingera więc tym bardziej cieszę się, że go wplotłaś do opowiadania :D hahaha przy Vladim o mało nie padłam ze śmiechu xD
OdpowiedzUsuńNo i tajemniczy Prevc ahhh <3
informuj mnie o nowych notkach, jeśli możesz @flyaboveaworld
Czyżby w końcu w jakieś opowiadanie mieli wpleść się inni skoczkowie niż Austriacy i Norwedzy, kusząco :D Oczywiście czekam na następny!
OdpowiedzUsuńhaha świetne opowiadanie :D jakbyś mogła informuj na tt: https://twitter.com/natiss25 albo gg: 38030418
OdpowiedzUsuńNo doslownie w niektorych momentach ryczalam ze smiechu. Skąd ty bierzesz takie genialne teksty. Biedny Prevc coś go chyba ta dziewczyna mocno skrzywdzila. I biedna bohaterka bo on niechcacy skrzywdzli ją. No chyba ze Wellinger szybko sprawdzi sie jako pocieszyciel :-*
OdpowiedzUsuńGdybys mogla prosilavym o informowanie mnie na gg:46125209. Pzdr.
Na pewno dowiemy się, co skrywa Peter - ja już swoje teorie mam, także no. A rozdział taki zabawny, ale... Ten biedny Vladi, oj no :) // 444-days-in-hell
OdpowiedzUsuń