-Andreas, idioto! Może byś odebrał!- krzyczałam do telefonu,
z którego po raz kolejny odezwała się automatyczna sekretarka.-Nie, nie chce
zostawic wiadomości po sygnale!- wcisnęłam czerwoną słuchawkę i rzuciłam
komórkę do torby.
Łaziłam po tym durnym Lillehammer już dobre pół godziny,
próbując znaleźć hotel, w którym mieszkali skoczkowie. Moje ciało powoli
zamarzało, a ja niegdzie nie widziałam wyżej wymienionego budynku. Kochałam
zimę, ale wolałam oglądac ją przez okno, siedząc na parapecie z ciepłą herbatą.
Obcowanie z zimą nie byłoby złe gdyby nie fakt, że nie przygotowałam się na
błądzenie po norweskim mieście po godzinie 20. Norwegia + wieczór = ZIMNO.
Wiem, jestem odkrywcza. Ale co ja tu wgl robię Mam 18 lat, powinnam siedzieć nad
lekcjami(raczej nad twitterem). Otóż moi rodzice dawno temu stwierdzili, że
jestem genialnym dzieckiem i pójdę do szkoły rok wcześniej. Tym samym zabrali
mi dzieciństwo. Gdyby nie oni, siedziałabym teraz w ciepłym domku. A tak?
Matura dawno zdana. Na studia nie poszłam, bo stwierdziłam, że w końcu odbiorę
sobie ten stracony rok beztroski. Będę studiować z rówieśnikami. Taki był mój
plan. I nie jest tak, że siedzę bezczynnie i czekam na przelew od rodziców. Kuzynka
po raz pierwszy się na coś przydała i z pomocą Grzesia załatwiła mi robotę.
Byłam przedstawicielem Mannera. Miałam pilnować czy podczas konkursów są
wypełniane wszystkie punkty umowy waflkowej potęgi z FISem. Przyjemna robota i
zapas wafelków. Nie mogę narzekać. Będę na każdym konkursie, zwiedzę świat. A
propos zwiedzania świata. Chyba na serio się zgubiłam. Ile tu śniegu. Mokro
mi…. Zimno mi… Chce do domu!
-Zabije go!- powiedziałam do siebie.
-Kogo i za co?- usłyszałam dobrze mi znany głos.
-Andreas. Masz 3 sekundy…-odwróciłam się do niego- trzy!-
krzyknęłam i pchnęłam chłopaka w śnieg. To znaczy miał paść w śnieg. Ale nawet
nie drgnął. Stał niewzruszony i śmiał się z mojej niemocy.
-Jakaś ty głupiutka…-powiedział spokojnie-ale jak tak lubisz
śnieg…
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo już leżałam w zaspie.
-Zemszczę się!- syknęłam złośliwie i wygrzebałam się ze
śniegu.
-Ty lepiej nie próbuj, bo znowu ci nie wyjdzie.-ken był w
wyśmienitym humorze.-Nie przywitasz się?
-Nie. Jakbyś nie zauważył, jestem na ciebie zła.
-Oj no weź….
-Mam śnieg tam gdzie nie powinno go być. Jest mi zimno i
jestem głodna. Dlatego z łaski swojej zaprowadź mnie do tego przeklętego hotelu.
Chcę odebrać akredytację i wrócić do mojego ciepłego łóżka.-powiedziałam z
wielką złością.
-Popatrz na lewo.-wskazał mi kierunek.
-A co? Może wyczarowałeś tam hot…-nie dokończyłam, bo moim
oczom ukazał się hotel, którego z takim trudem szukałam. Zaczęłam się śmiać z
własnego geniuszu.
-Chodź, bo tu zamarzniesz.-Niemiec pociągnął mnie za sobą.
-Tam masz to biuro z akredytacjami. Odbierz swoją, a ja
zaraz wrócę.
-Ok.
Weszłam do pomieszczenia, w którym siedziała niekoniecznie
miła pani. Odebrałam to po co przyszłam i wróciłam do holu. Rozejrzałam się
dokoła. Było tu bardzo przytulnie. Idealne miejsce dla zakochanych…-An! O czym
ty myślisz. Ty kochasz tylko mannery.- Zauważyłam, że przy windzie wisiała
kartka oznajmiająca chwilową awarię. Biedni skoczkowie. Będą wszystko wnosić
sami. Uśmiechnęłam się jednak, gdyż przed oczami stanął mi Andreas siłujący się ze
swoją walizką.
-Ja nie będę tego tachać na drugie piętro!- z dziwnych
rozmyślań wyrwał mnie głos Macka Kota- Jestem skoczkiem! Nie mam siły
Pudziana!- użalał się nad sobą Zakopiańczyk.
-Nie maż się, tylko bierz te toboły i marsz na
górę.-rozkazał trener Kruczek.
-Nooo! Maciek! Jak cię się uda, to Piotrek ci flaszkę postawi.
Co nie, Pieter?.-motywował kolegę z drużyny Krzysiek Miętus.
-No a jak!-Żyła jak zwykle pomocny :D
Przyglądałam się tej komicznej scence i po cichu się
śmiałam.
-An! Może pomożesz koledze?-chyba tylko Kubacki zauważył
moją obecnośc.
-Ja!? Nie! To znaczy… ja wierzę, że Maciej sobie poradzi.
Jest taki silny.
-No pewnie, że jestem!- w chłopaka wstąpiły nowe siły.
Chwycił walizki i ruszył na wojne ze schodami.
-Popisuje się!-zgodnie stwierdziło całe PST.
Uśmiechnęłam się tylko. Na tych samych schodach, na których
zniknął przed chwilą Polak, pojawił się Niemiec.
-Właśnie minąłem Kota. Czy on się redbulla opił?-powiedział
rozbawiony Wellinger. –Masz, załóż, bo mi zamarzniesz.-wręczył mi o kilka
rozmiarów za duży sweter.
-Dziękuje-naciągnęłam na siebie wełniany sweter, w którym
się lekko utopiłam-Ale nie myśl, że ci wybaczyłam. Pamiętaj: nie znasz
dnia, ani godziny.-starałam się być poważna, ale nadal przed oczami miałam
młodszego Kota.
-Tak, tak, krasnoludku-objął mnie ramieniem- To co? Gorąca
czekolada na rozgrzanie?.-zaproponował z radością w głosie.
-Oj z chęcią, ale musze już wracać…-odrzekłam lekko
zasmucona.
-Nie lubie tego-skrzywił się-Odprowadziłbym cię, ale trener
powiedział, że nie ma żadnego wychodzenia po 21.
-Spoko. Dam rade!
-Tylko się nie zgub!-wrednie się uśmiechnął.
-Hahaha…. Nie śmieszne-rzuciłam przechodząc przez ruchome
drzwi.
Na dworze nadal było zimno.-No tak. A ja głupia spodziewałam
się Jamajki. Naciągnęłam czapkę na głowę i wciągnęłam do płuc skandynawskie
powietrze. Miałam już ruszać do mojego noclegu, kiedy podjechał jakiś bus. O
tej porze? To musieli być jacyś skoczkowie. Przyjrzałam się lepiej pojazdowi,
który właśnie szukał miejsca na parkingu. Pewnie stałabym jak głupia i gapiła się dalej, ale coś uderzyło mnie
w głowę.
-Hilde, głupku!- usłyszałam wkurzonego Stjernena- Idź teraz
po to.
No tak. To musieli być Norwegowie.
-To nie moje gacie! Sam sobie idź!- długowłosy skoczek był bardzo
rozbawiony.
Ale jakie gacie? O boże! Dostałam majtami Andreasa po
głowie?
-Fuuuuuuuuuuj!-obrzydzenie przeszyło całe moje ciało- Hilde!
Możesz się zacząć bac! A gacie spale.
-Ale! To są moje gacie!- jęknął wyższy Norweg.
-Shit
happens all the time, S.!
-Ej! Słyszeliście kiedyś o ciszy nocnej!?-Z okna wychylił
się Stoch.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Było już po 22. Bus,
który obserwowałam jakiś czas temu, rozpakował się.. Nikogo już nie było. A
raczej tak mi się tak wydawało. Zza auta wyłoniła się smukła postac.
-Musimy pogadac-zwróciła, a właściwie zwrócił się do mnie.
-Ku**a, Prevc…
Trójeczka. Sorka, że taka krótka! Pisało mi się ją o dziwo bardzo szybko i przyjemnie. Po raz pierwszy jestem w miarę zadowolona z rozdziału. A co Wy uważacie?
Elajza masz farta, że dodałaś, bo gdybyś tego nie zrobiła, po tym jak czekałam aż do północy, to normalnie udusiłabym!
OdpowiedzUsuńa jeśli chodzi o rozdiał to mi się podoba. :) i nawet wspomniałaś o boskim S. :D hahaha. :P stwierdzam, że mogę iść spać. :)
Fannemenalna.
No ja tez jestem z tego rozdziału zadowolona. Krotki ale tresciwy . I norwegów glupota opisana idealnie... Rzucac w dziewczyne gaciami kolegi:-D. Ciekawa jestem czy Prevc powie bohaterce co tak wlasciwie go dreczy i co ma to wspolnego z dziewczyną ze zdjęcia. Dobrze będzie jak sie wyżali. Czekam na kolejny rozdzial i kolejną porcje skoczkowskiej glupoty<3...
OdpowiedzUsuńTen rozdział ma w sobie to coś...
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej zaczynam się wciągać w twoje opowiadanie. Jestem ciekawa co ukrywa Prevc, mam nadzieję, że wymyślisz coś strasznego, może nawet kryminalnego. :)
Ema
Fajny masz styl pisania, taki lekki. Przyjemnie się to czyta, szczególnie jak się ma cały czas uśmiech na twarzy przez te ich teksty:). Cieszę cie, że tu wpadłam i przeczytałam. Vladi oczywiście jak zawsze wymiata. Prevc, a dokładnie jego zachowanie mnie intryguję. Ciekawe co ukrywa... Pewnie kiedyś się dowiem. Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuń[uciec-przed-przeszloscia.blogspot.com jesli masz ochotę to wpadnij:)]
Twój styl mnie zabija :D Te teksty ♥
OdpowiedzUsuńŚwietne!
Polacy zawsze uśmiechnięci :) Zabawny również ten rozdział, ogólnie podoba mi się, jak piszesz. : ) // 444-days-in-hell
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuńNa pewno będę zaglądać :D