mp3

poniedziałek, 4 lutego 2013

Nr 3.


-Andreas, idioto! Może byś odebrał!- krzyczałam do telefonu, z którego po raz kolejny odezwała się automatyczna sekretarka.-Nie, nie chce zostawic wiadomości po sygnale!- wcisnęłam czerwoną słuchawkę i rzuciłam komórkę do torby.
Łaziłam po tym durnym Lillehammer już dobre pół godziny, próbując znaleźć hotel, w którym mieszkali skoczkowie. Moje ciało powoli zamarzało, a ja niegdzie nie widziałam wyżej wymienionego budynku. Kochałam zimę, ale wolałam oglądac ją przez okno, siedząc na parapecie z ciepłą herbatą. Obcowanie z zimą nie byłoby złe gdyby nie fakt, że nie przygotowałam się na błądzenie po norweskim mieście po godzinie 20. Norwegia + wieczór = ZIMNO. Wiem, jestem odkrywcza. Ale co ja tu wgl robię  Mam 18 lat, powinnam siedzieć nad lekcjami(raczej nad twitterem). Otóż moi rodzice dawno temu stwierdzili, że jestem genialnym dzieckiem i pójdę do szkoły rok wcześniej. Tym samym zabrali mi dzieciństwo. Gdyby nie oni, siedziałabym teraz w ciepłym domku. A tak? Matura dawno zdana. Na studia nie poszłam, bo stwierdziłam, że w końcu odbiorę sobie ten stracony rok beztroski. Będę studiować z rówieśnikami. Taki był mój plan. I nie jest tak, że siedzę bezczynnie i czekam na przelew od rodziców. Kuzynka po raz pierwszy się na coś przydała i z pomocą Grzesia załatwiła mi robotę. Byłam przedstawicielem Mannera. Miałam pilnować czy podczas konkursów są wypełniane wszystkie punkty umowy waflkowej potęgi z FISem. Przyjemna robota i zapas wafelków. Nie mogę narzekać. Będę na każdym konkursie, zwiedzę świat. A propos zwiedzania świata. Chyba na serio się zgubiłam. Ile tu śniegu. Mokro mi…. Zimno mi… Chce do domu!
-Zabije go!- powiedziałam do siebie.
-Kogo i za co?- usłyszałam dobrze mi znany głos.
-Andreas. Masz 3 sekundy…-odwróciłam się do niego- trzy!- krzyknęłam i pchnęłam chłopaka w śnieg. To znaczy miał paść w śnieg. Ale nawet nie drgnął. Stał niewzruszony i śmiał się z mojej niemocy.
-Jakaś ty głupiutka…-powiedział spokojnie-ale jak tak lubisz śnieg…
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo już leżałam w zaspie.
-Zemszczę się!- syknęłam złośliwie i wygrzebałam się ze śniegu.
-Ty lepiej nie próbuj, bo znowu ci nie wyjdzie.-ken był w wyśmienitym humorze.-Nie przywitasz się?
-Nie. Jakbyś nie zauważył, jestem na ciebie zła.
-Oj no weź….
-Mam śnieg tam gdzie nie powinno go być. Jest mi zimno i jestem głodna. Dlatego z łaski swojej zaprowadź mnie do tego przeklętego hotelu. Chcę odebrać akredytację i wrócić do mojego ciepłego łóżka.-powiedziałam z wielką złością.
-Popatrz na lewo.-wskazał mi kierunek.
-A co? Może wyczarowałeś tam hot…-nie dokończyłam, bo moim oczom ukazał się hotel, którego z takim trudem szukałam. Zaczęłam się śmiać z własnego geniuszu.
-Chodź, bo tu zamarzniesz.-Niemiec pociągnął mnie za sobą.
-Tam masz to biuro z akredytacjami. Odbierz swoją, a ja zaraz wrócę.
-Ok.
Weszłam do pomieszczenia, w którym siedziała niekoniecznie miła pani. Odebrałam to po co przyszłam i wróciłam do holu. Rozejrzałam się dokoła. Było tu bardzo przytulnie. Idealne miejsce dla zakochanych…-An! O czym ty myślisz. Ty kochasz tylko mannery.- Zauważyłam, że przy windzie wisiała kartka oznajmiająca chwilową awarię. Biedni skoczkowie. Będą wszystko wnosić sami. Uśmiechnęłam się jednak, gdyż przed oczami stanął mi Andreas siłujący się ze swoją walizką.
-Ja nie będę tego tachać na drugie piętro!- z dziwnych rozmyślań wyrwał mnie głos Macka Kota- Jestem skoczkiem! Nie mam siły Pudziana!- użalał się nad sobą Zakopiańczyk.
-Nie maż się, tylko bierz te toboły i marsz na górę.-rozkazał trener Kruczek.
-Nooo! Maciek! Jak cię się uda, to Piotrek ci flaszkę postawi. Co nie, Pieter?.-motywował kolegę z drużyny Krzysiek Miętus.
-No a jak!-Żyła jak zwykle pomocny :D
Przyglądałam się tej komicznej scence i po cichu się śmiałam.
-An! Może pomożesz koledze?-chyba tylko Kubacki zauważył moją obecnośc.
-Ja!? Nie! To znaczy… ja wierzę, że Maciej sobie poradzi. Jest taki silny.
-No pewnie, że jestem!- w chłopaka wstąpiły nowe siły. Chwycił walizki i ruszył na wojne ze schodami.
-Popisuje się!-zgodnie stwierdziło całe PST.
Uśmiechnęłam się tylko. Na tych samych schodach, na których zniknął przed chwilą Polak, pojawił się Niemiec.
-Właśnie minąłem Kota. Czy on się redbulla opił?-powiedział rozbawiony Wellinger. –Masz, załóż, bo mi zamarzniesz.-wręczył mi o kilka rozmiarów za duży sweter.
-Dziękuje-naciągnęłam na siebie wełniany sweter, w którym się lekko utopiłam-Ale nie myśl, że ci wybaczyłam. Pamiętaj: nie znasz dnia, ani godziny.-starałam się być poważna, ale nadal przed oczami miałam młodszego Kota.
-Tak, tak, krasnoludku-objął mnie ramieniem- To co? Gorąca czekolada na rozgrzanie?.-zaproponował z radością w głosie.
-Oj z chęcią, ale musze już wracać…-odrzekłam lekko zasmucona.
-Nie lubie tego-skrzywił się-Odprowadziłbym cię, ale trener powiedział, że nie ma żadnego wychodzenia po 21.
-Spoko. Dam rade!
-Tylko się nie zgub!-wrednie się uśmiechnął.
-Hahaha…. Nie śmieszne-rzuciłam przechodząc przez ruchome drzwi.

Na dworze nadal było zimno.-No tak. A ja głupia spodziewałam się Jamajki. Naciągnęłam czapkę na głowę i wciągnęłam do płuc skandynawskie powietrze. Miałam już ruszać do mojego noclegu, kiedy podjechał jakiś bus. O tej porze? To musieli być jacyś skoczkowie. Przyjrzałam się lepiej pojazdowi, który właśnie szukał miejsca na parkingu. Pewnie stałabym jak głupia i gapiła się dalej, ale coś uderzyło mnie w głowę.
-Hilde, głupku!- usłyszałam wkurzonego Stjernena- Idź teraz po to.
No tak. To musieli być Norwegowie.
-To nie moje gacie! Sam sobie idź!- długowłosy skoczek był bardzo rozbawiony.
Ale jakie gacie? O boże! Dostałam majtami Andreasa po głowie?
-Fuuuuuuuuuuj!-obrzydzenie przeszyło całe moje ciało- Hilde! Możesz się zacząć bac! A gacie spale.
-Ale! To są moje gacie!- jęknął wyższy Norweg.
-Shit happens all the time, S.!
-Ej! Słyszeliście kiedyś o ciszy nocnej!?-Z okna wychylił się Stoch.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Było już po 22. Bus, który obserwowałam jakiś czas temu, rozpakował się.. Nikogo już nie było. A raczej tak mi się tak wydawało. Zza auta wyłoniła się smukła postac.
-Musimy pogadac-zwróciła, a właściwie zwrócił się do mnie.
-Ku**a, Prevc… 

Trójeczka. Sorka, że taka krótka!  Pisało mi się ją o dziwo bardzo szybko i przyjemnie. Po raz pierwszy jestem w miarę zadowolona z rozdziału. A co Wy uważacie?

7 komentarzy:

  1. Elajza masz farta, że dodałaś, bo gdybyś tego nie zrobiła, po tym jak czekałam aż do północy, to normalnie udusiłabym!
    a jeśli chodzi o rozdiał to mi się podoba. :) i nawet wspomniałaś o boskim S. :D hahaha. :P stwierdzam, że mogę iść spać. :)

    Fannemenalna.

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja tez jestem z tego rozdziału zadowolona. Krotki ale tresciwy . I norwegów glupota opisana idealnie... Rzucac w dziewczyne gaciami kolegi:-D. Ciekawa jestem czy Prevc powie bohaterce co tak wlasciwie go dreczy i co ma to wspolnego z dziewczyną ze zdjęcia. Dobrze będzie jak sie wyżali. Czekam na kolejny rozdzial i kolejną porcje skoczkowskiej glupoty<3...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział ma w sobie to coś...
    Coraz bardziej zaczynam się wciągać w twoje opowiadanie. Jestem ciekawa co ukrywa Prevc, mam nadzieję, że wymyślisz coś strasznego, może nawet kryminalnego. :)
    Ema

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny masz styl pisania, taki lekki. Przyjemnie się to czyta, szczególnie jak się ma cały czas uśmiech na twarzy przez te ich teksty:). Cieszę cie, że tu wpadłam i przeczytałam. Vladi oczywiście jak zawsze wymiata. Prevc, a dokładnie jego zachowanie mnie intryguję. Ciekawe co ukrywa... Pewnie kiedyś się dowiem. Czekam na kolejny rozdział
    [uciec-przed-przeszloscia.blogspot.com jesli masz ochotę to wpadnij:)]

    OdpowiedzUsuń
  5. Twój styl mnie zabija :D Te teksty ♥
    Świetne!

    OdpowiedzUsuń
  6. Polacy zawsze uśmiechnięci :) Zabawny również ten rozdział, ogólnie podoba mi się, jak piszesz. : ) // 444-days-in-hell

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi się podoba!
    Na pewno będę zaglądać :D

    OdpowiedzUsuń