Słoweniec miał dość dziwny wyraz twarzy. Patrzył na mnie
ze…strachem? Nie wiem czy można to tak nazwać. Niepewność. Tak, to lepsze
słowo. Przyglądał mi się bardzo dokładnie, co spowodowało, że to ja poczułam
się dziwnie.
-Porozmawiać?- powiedziałam z udawanym spokojem-Chcesz mnie
może przeprosić?
-Nie.-odparł z lekką złością.
-To chyba nie mamy o czym rozmawiać. Poza tym jest noc, jest
zimno, a ja się śpieszę. Nie mam czasu na głupoty.-Głupoty? Przecież chciałam z
nim porozmawiać. Chciałam wiedzieć co go wtedy tak zdenerwowało. Jaki związek
miała z tym dziewczyna ze zdjęcia. Ale w tym momencie nie miałam ochoty na
rozmowę z Prevcem. A może się bałam? Sama nie wiem. Wiem, że chce być już w
łóżku. Ruszyłam przed siebie z nadzieją, że chłopak da sobie spokój.
-To ja cię odprowadze.-nie odpuszczał.
Nie zaprotestowałam. Szłam przed siebie, próbując go
zignorować. Szliśmy w ciszy jakieś 10 minut, aż skoczek postanowił ją przerwać.
-Myślę, że nie mam cię za co przepraszać. Racja, nie
powinienem się tak unosić, ale ty nie powinnaś grzebać w moich rzeczach. To
niegrzeczne. Nie uważasz?
-Niegrzeczne? To może
ja powinnam cię przepraszać!?- An, miałaś go ignorować.
-Nie. Nie o to chodzi.
Przystanęłam.
-To o co chodzi? Zasnęłam sobie spokojnie na korytarzu.
Budzę się i jestem cudzym pokoju. Nie wiem jak się tu znalazłam. Po co wgl mnie
tykałeś!? Było mnie zostawić w spokoju. Naprawdę, nie musiałeś.-dobra, chyba
się wkurzyłam.
-Anastazia….
-Co!? Skąd ty znasz moje imie!?
-Naprawdę nic nie pamiętasz?-zapytał, a na jego twarzy
pojawił się łagodny uśmiech.
-A co miałabym pamiętać?-byłam w zdezorientowana.
-Ja cię z nikąd nie zabierałem.Wróciłem sobie z wesela.
Miałem zamiar się kłaść, gdy ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłem i pojawiłaś się
w nich ty. W ręce miałaś torbę. Przedstawiłaś się i oznajmiłaś, że tak miły i
uroczy chłopak jak ja, na pewno przygarnie cię na jedną noc.
-Nieprawda! Ja nie nie chodzę po nocach jak jakiś
obłąkaniec.-nie wmówi mi jakiejś kiepskiej ściemy.
-Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo ty wpakowałaś mi się do
łóżka. Wyszedłem no korytarz z myślą, że to może kolejny żart Norwegów, ale
nikogo tam nie znalazłem. Gdy wróciłem do pokoju, ty już smacznie spałaś. Nie
miałem serca cię ruszać.
-A Ty?
-Co ja?
-Gdzie spałeś?
-No wiesz. Podłoga nie jest aż taka niewygodna-uśmiechnął
się słodko. Znowu!
-Jesusie Navasie!-zrobiło mię strasznie głupio.-Jednak
powinnam przeprosić. Ja nigdy nie lunatykowałam. Nie wiem jak to się stało.
-Spokojnie. Nie mam ci tego za złe.
-To o czym chciałeś ze mną porozmawiać?
-Chodzi o te zdjęcia.
-O zdjęcia czy o zdjęcie.
-Tak, racja. Chodzi mi o tamto zdjęcie.
-Proszę, zapomnij że je widziałaś.
-Ale…
-Proszę. Nikt nie może wiedzieć, że je trzymam.
-Spoko. Ale dlaczego wstydzisz się swojej dziewczyny?- nic
już nie rozumiałam.
-Nie mojej… Już nie.-posmutniał.
-Nie rozumiem.
-Nie musisz. Po prostu zapomnij, że widziałaś to zdjęcie.
Zapomnij, że istnieje jakaś Elena.
-Ty nie zapomniałeś…-powiedziałam raczej do samej siebie.
-Co mówiłaś?
-A nie, nic. Możesz być spokojny. Nie mam nawet powodu, żeby
o niej pamiętać.
Peter wyraźnie się uspokoił.
-To tutaj.-wskazałam na niewielki pensjonat.
-Ładnie tu.-powiedział, patrząc na budynek.
-To ten, no… Dobranoc.
-Tak. Dobranoc.
Chłopak powolnym
krokiem ruszył w drogę powrotną.
-Peter!- zawołałam za chłopakiem.
-Tak?
-Mówiłam coś jeszcze? No wiesz… Wtedy w nocy.
-Tak. Powiedziałaś…że mam ładne oczy.-uśmiechnął się i
zniknął w ciemnościach, którymi spowite było Lillehammer.
-Mówiłam ci, że rano mam wstręt do jedzenia.-powiedziałam do
Niemca, który próbował wcisnąć we mnie rogala z nutellą.
-No popatrz jakie to smakowite.-nie dawał za wygraną.
-Andreas! Nie!- odsunęłam jego rękę, która wywijała mi
jedzeniem przed nosem.
-Jak chcesz.-powiedział i wziął dużego gryza.-Pyyyyszne.
-Gadałam z Prevcem.- powiedziałam wpatrując się w Stjernena,
który robił do mnie obrażoną minę.
-CO!?- prawie krzyknął- Kiedy?- dodał już normalnym tonem.
-Wczoraj…
-I…?-zapytał zaciekawiony.
-I co?
-Dowiedziałaś się czegoś?
-Nie… To znaczy nie tego co mnie interesowało.
-Czyli beznadziejny z ciebie detektyw-zapał blondyna zgasł.
-Może i tak, ale pomyśl. Gadałam z nim o jakiś głupotach-nie
miałam zamiaru przyznac się, że sama wpakowałam się Słoweńcowi do łóżka.
„Wpakowałam do łóżka”-jak to wgl brzmi!- a tak jest w naszym planie. Mam się do
niego zbliżyc, zdobyc zaufanie, bo inaczej nie wyciągniemy z niego nic. I
myślę, że taka rozmowa, to dobry początek.
-Tak, tak, racja. Ale na przyszłość myślenie zostaw mnie.
-Jasne, geniuszu.-przytaknęłam z ironią.
-Wątpisz w moją mądrość?
-Nie! Gdzieżbym śmiała!?- zaśmiałam się.
-Ja jestem bardzo mądry!- powiedział udając obrażonego i
wrócił do konsumowania rogala.
-Oj nie obrażaj się. Zaraz wrócę. -oznajmiłam i wstałam.
Podeszłam do norweskiego stolika, przy którym było bardzo wesoło.-Przepraszam,
Andi.- powiedziałam do ciągle obrażonego skoczka.
-Jak mogłaś!?- zapytał z wyrzutem
-Co mu zrobiłaś?- wtrącił zaciekawiony Velta.
-Spaliła mu gacie.-w odpowiedzi wyręczył mnie Hilde(ten to
zawsze chętnie mi pomoże).
-Oszalałeś!? Nie wzięłabym tego ze sobą, bo bym się zatruła
czy coś.
-To gdzie one są?- zapytał z nadzieją Stjernen.
-No wiesz……
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaannnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnn!-rozległ
się krzyk na całą sale, a w drzwiach pojawiła się księżniczka.
-Możliwe, że podrzuciłam to Grzesiowi.- spojrzałam na
skoczka, który z obrzydzeniem trzymał w ręku stjernenowe gacie.
-Moje majciochy!- ożywił się właściciel rzeczonych majtek.
Podbiegł do Austriaka i wyrwał mu je z ręki.- Tęskniłem!-przytulił je.
Gregor stał cały czas w tym samym miejscu i patrzył na mnie
wzrokiem zabójcy.
-Chodź tutaj-rozkazał z obłędem w oczach.
-Nie.- nie powiem, trochę się go bałam.
-To ja przyjdę do ciebie.- uśmiechnął się złowieszczo i
ruszył w moją stronę.
-Hilde, pomóż.-zwróciłam się do Toma..
-Nie! Ja się boję!
-A taki pomocny byłeś.-rzuciłam z ironią.
Schlierenzauer był coraz bliżej.
-Andreas!?- spojrzałam z nadzieją w stronę Niemca.
-Ja jem!- powiedział z
pełnymi ustami.
Shit! Czas na
ucieczkę-pomyślałam i rzuciłam się w szaleńczy bieg. Z krzykiem wyleciałam ze
stołówki. Wyhamowałam dopiero w korytarzu i bez większego namysłu weszłam do
jakiegoś pokoju. To był błąd. Był tam Peter. Nie był sam. Całował się z jakąś
blondi.-Ja to mam wyczucie sytuacji- Niestety zauważyli moją obecność.
-No sieeema!- rzuciłam radośnie.
-Co ty tu robisz?- zapytał wkurzony Słoweniec, a jego laska
zabijała mnie wzrokiem.
-Ja? Uciekam przed Grzesiem. Normalka!
-I nie pomyślałaś, że nie wchodzi się tak do cudzego
pokoju!?- krzyknął.
-No… ja…. Nie….-poczułam jak do oczu napływają mi łzy.
-No tak, ty przecież nie myślisz. Od razu to po tobie
widac.-tego już było za wiele.
-Mam coś wspólnego z twoją przyjaciółką.-spojrzałam na
blondynkę, która bezczelnie się ze mnie śmiała. No to koniec
rozejmu.-pomyślałam i popatrzyłam na Prevca. Złość mieszała się w mnie ze
smutkiem.
Wyszłam z pokoju, głośno zatrzaskując za sobą drzwi. Szybko dotarłam do holu. Rozejrzałam się i
znalazłam Wellingera. Podeszłam do niego.
-Spokojnie, Pointer zgarnął księżniczkę na
trening.-powiadomił mnie z uśmiechem.
-To dobrze.-powiedziałam.- Andreas?
-Tak?- popatrzył na mnie i spostrzegł, że jestem bliska
płaczu. Bez słowa mnie przytulił. Poczułam lekką ulgę. Spojrzałam w jego
błękitne oczy, w których malowała się troska.
-Zabierz mnie stąd.-poprosiłam i łzy zaczęły spływać po
moich policzkach.
Jeden wieczór, jedna rozmowa, jeden głupi uśmiech sprawiły,
że zaczęło mi zależeć.
Jejkuuuu. Jakie to jest beznadziejne. Ja jestem beznadziejna. Powinnam czytać książkę, a nie pisać taki słaby rozdział. Miał byc fajny, wyszedł jak zwykle.